Najpierw kawałek z Patrykiem i powtórka do matury z ang;P bardzo fajna trasa terenem, Sękowa i wokół parku. Potem ni stąd ni zowąd pojawia się Maciej:) Postanowiłam zmienic brodzik intelektualny:) pojechałam z Maciejem do Dudka. Obudzilismy biedaka;P (było kolo 16). We trójkę do Ropy, nawet nie pędzili strasznie za co wielkie dzieki:) Szybkie załatwienie spraw, kilka minut ciszy na czesc koła Scotta, które pewnie zostanie niebawem wymienione. Dalej "prosto do domu" przez Łosie. Tam niestety nastąpił kolejny atak grypy dętkowej. W koncu mogłam jechac soim tempem, a chłopcy prowadzili. Macieja wkrótce zabrała pomoc drogowa;) A my we dwójkę wrocilismy juz bez przygód do Gorlic. I tylko mój czołg wyszedł z tego wyjazdu cały.
Ostatnio dużo ruszałam głową;) także dla równowagi dzisiaj ruszanie nogami -bike;P Nie byłam jeszcze na obwodnicy Biecza wiec postanowiłam, ze sie tam wybiore. Pomyslalam ze jezeli dojade do konca obwodnicy za godzine to jade dalej. I tym sposobem wylądowałam w "miejscowosci na S w drodze do Jasła", gdzie zlapal mnie deszcz. Ale od czego sie ma znajomych:) godzinka przyjemnego postoju i powrót ze sporym balastem zeby nie jechało sie tak łatwo. Obwodnica Biecza całkiem calkiem, ślicze chabry i maki dookoła no i nie trzeba pod tą nieciekawą górkę w Bieczu podjeżdżać. Zadowolona z tempa i calego wyjazdu:)
Właściwie to nie wiem co tu robie bo nie jestem tak bike'o-sprytna jak wiekszosc tutaj ale co tam;:) Trzeba było działać żeby mózg mi sie nie przepalił wiec w czw wieczorem gg z Maciejem a w pt koło 13 w droge:)Trasa to oczywiscie moja wesoła twórczosć;) Najpierw typową drogą do Szalowej a potem zielonym szlakiem pieszym aż do Bobowej, po drodze bardzo przyjemny kawałek terenu bo z górki i nie za stromo. Potem do Ciężkowic, krótki postój i dalej, zeby po "400m" dotrzec do Skałki z Krzyzem. Tam lekka konsternacja-albo utyliśmy albo szczelina którą sie wchodzi na skałke sie zweżyła, ale jakos dalo rady. Maciejowi sie nudziło wiec tylko kilka zdjęć na skałce i trzeba było jechac dalej. Teraz miała byc straszna góra przed nami, ale nawet nieźle mi sie jechało. Po drodze cmentarzyk w Zborowicach na którym jeszcze nie byłam, dalej Staszkówka- Moszczenica (cały czas w dół:D:D:D ). Potem nie chciało mi sie wracac po górkach wiec wyblagałam Macieja, zeby po trzykrotnym okrążeniu ronda pojechał na Zagórzany. I przez Chopina do domku:) Każdy z ekipy był w tym roku w Ciężkowicach- byłam i ja;P Terapia poskutkowała- teraz można spokojnie dalej sie uczyć:) następny wpis pewnie w czerwcu;) Pozdrower dla Macieja;)