Miał być tylko kawałeczek do parku, ale potem stwierdzilam, że trzeba zrobić choć kilka kilometrów żeby mi sie kiedysiejszy torcik na tłuszcz nie przerobił bo pozniej bym była "bardzo pulchna" albo co;P Trasa pomieszanie z poplątaniem. a kondycja leży i kwiczy;(
Wniosek: W pojedynku korba "czołgu" kontra Maciej zwycięża.. czołg:D W mój rower można młotkiem walić a i tak sie nie rozleci:D A teraz Ośka znika na kilka dni... niestety bez roweru.
Z Patrykiem do Oli, gdzie troche posiedzieliśmy, pogadaliśmy, a nawet zjedliśmy obiadek z rodzinką:) Potem Ola dała nam po worku śliwek na kierownicę i zdecydowała sie jechac z nami do Gorlic wiec dalej rozmawiajac spokojniutkim tempem, wróciliśmy:)
Zbudzono mnie z samego rana ( 9.30;) i dowiedzialam sie, że tata chce jechac na rower. Z jednej strony masakryczne niewyspanie po nocnych obserwacjach z Aniaszem i Patrykiem oraz "syndromie Wacława Szpitalnego" <lol2> a z drugiej strony ostatnio zdarzało sie narzekac na brak towarzystwa do jazdy. Postanowilam wykorzystac okazje i zdecydowalam sie jechac:) Pogoda piękna, tempo dobre, bez jakichś szaleństw pod górki czy wogole. Dotarliśmy tym sposobem za Bednarke, mielismy odpoczac chwilke nad rzeczka ale zaroslo nasze miejsce wiec ruszyliśmy po chwili dalej. Pod tablicą "Nowy Żmigród" zrobiliśmy sobie zdjęcie i zaczeliśmy wracać, bo tata miał już mało czasu. W Bednarce tym razem pod domkiem myśliwskim postój, że by nie wieźć z powrotem do domu naszego prowiantu. Podsumowując: dawno tak miłej wycieczki nie mialam:) i tempo takie, ze mozna było i jechać bez zmęczenia i krajobrazy sie pooglądało:)
Opis napisze potem o ile wena sie znajdzie , a parafrazując słowa Patryka "Wena będzie, chyba że jej nie bedzie"
Plany były zupełnie inne , ale ku miemu zaszkoczeniu Aniasz zdecydowała sie jechac ze mna. Pojechałyśmy sobie przez Bystrą, pod górę do Bieśnika. Tam załatwić pewną sprawę, co zajeło nam dużo dłużej niż planowałam;) Dalej do Szalowej, Łużnej, skąd Ania musiała już wracać, a ja pojechalam sobie przez Wiatrówki do Staszkówki ( nawet ta gora nie była taka straszna jak myślałam, w każdym razie w porównaniu z Bieśnikiem jest to niewielkie wzniesienie o niskim stopniu nachylenia) potem do Turzy. Oczywiście jazda w pełnym słońcu, ale za to jakie widoki:) Stamtąd miałam jechać już przez Kwiatonowice prosto do Gorlic ale nastapiła kolejna zmiana planów dlatego zjechałam do Sitnicy, potem do Rożnowic. Tu przykra niespodzinka:/ roboty drogowe co kawałek. wrrr:/ jakoś przejechałam choć niektórzy kierowcy wogole jakby nie zauważyli,ze jade, wyprzedzali autobus i cudem mijaliśmy sie na żyletki:/ dalej obowiązkowo lody w Bieczu i do Gorlic.
Telefon od Aniasza- nasi wracaja z wyprawy dookoła Polski. Wyjeżdżamy. Po drodze spotkał nas Patryk jadacy w tym samym celu co my;D W Siepietnicy spotkanie z Kinia z gigantycznymi sakwami, Tomkiem z sakwami na rowerze trój kołowym:D i Bartkiem który po nich wyjechał "troche" wczesniej:) Do biecza, tam postój i opowieści z wyprawy. Dalej do Gorlic, tu dołączył Szymon, rundka honorowa, powrot do Kini, długie pożegnanie ( niektorzy sie niecierpliwili;), odwiezc Dudka i do domu. Dobrze, że wrocili bo teskniłam;) Szaleńcy moi:)