Wpisy archiwalne w kategorii

50-100

Dystans całkowity:806.09 km (w terenie 38.50 km; 4.78%)
Czas w ruchu:43:50
Średnia prędkość:16.54 km/h
Maksymalna prędkość:59.56 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:73.28 km i 4h 23m
Więcej statystyk

Sssssss... Serpentyny

Sobota, 10 lipca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100, z kimś
Dżień zaczął się jak zwykle o świcie. Ale dla nas świt, świtem, a wstawanie wstawaniem:D Po przebudzeniu i natychmiast stwierdzeniłam: " Ufff... ale gorąc! wyjść, wyjść stąd jak najprędzej!" Pierwszym tekstem jaki uslyszałam tego dnia, zamnim zdązyłam jeszcze zrealizować plan opuszczenia namiotu, było zdanie wypowiedziane przez jakiegoś pana z sąsiedniego domku kempingowego " No, ale na spanie w namiocie to jednak teraz jest za zimno";) Nie ma to jak tak:D Otoż tej nocy bylo nas już 6 osób. Gdyż w caym dniu poprzednim (kajaki+jezioro,spacer po okolicy) towarzyszyl nam Aniasz i tak jej juz zostalo do konca wyprawy:D A wiec, tak jak już mowiłam, w koncu udało nam sie wstac i nawet jakoś zebrać manatki, Wiec komu w drogę, temu...guma. Tym razem padło na Cubusia. Maciej oczywiście się nim odpowiednio zaopiekował, ale kłopoty pozostaly w sumie do końca wyjazdu. Dlatego nastąpiła zamiana: Domi dostała Moncię, a Maciej próbowal ujarzmić Cubusia. Jakkolwiek... dzień był długi i męczący. Co się zjechało serpentymami , to trzeba było znowu podjechać i ciut więcej i tak w kółko (wręcz w dwa kółka, bo na monocyklu nikt nie jechał;P). Krajobrazy były ładne. Mijalismy urokliwe "łąki porosnięte jakimś białym gównem"( jak to stwierdził jeden z uczestników:P) i rożowe słupy napięcia. Byly też i burzliwe momenty ( i nie chodzi tu bynajmniej o pogodę) ale wszystko się wyjaśniło szybko ( tak, jechaliśmy tą drogą, ale do Ustrzyk było jeszcze 20 km). W końcu słońce zaczęło zachodzić, a że akurat byliśmy wtedy w sprzyjającym miejscu, to musieliśmy zatrzymać się na sesję zdjęciową. Kawałek dalej nastąpiło pożegnanie i opuściwszy wyjazdową ekipę pojechałam razem z Dudkiem aby wypełnić mission [top secret] (jak sie potem okazło mission imposible).

Odpust

Niedziela, 20 września 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100, z kimś
Na odpust, potem bigos, pożegnania i do domu... Wszystko dobre kiedyś musi sie skończyc:(

Pielgrzymka, dzień III

Sobota, 19 września 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100, z kimś
Cały dzień jazdy w pięknym terenie:D Troche 'asfaltu terenowego' a wieczorem ognisko integracyjne. Nie było budyniu:(

Bida... (Reszów- Orzechówka)

Czwartek, 17 września 2009 · Komentarze(0)
Kategoria z kimś, 50-100
Ktos musi pod górki jechac na samym koncu... i ta osoba jest zamykajacy grupe:D
a ja jechałam sobie przed ostatnia albo gdzies na koncu, na prostym wyskakiwałam na troche wczesniejsze miejsca. W Przyklasku spotykamy grupe górska m.in nasza Kinie która tak jak i w zeszłym roku na samym poczatku zerwała łancuch. Informacje wstępne, modlitwa wspólna i jedziemy dalej. Jeżeli chodzi o podjazdy to tego dnia były najgorsze z całej pielgrzymki. Straszono nas np. że w pewnym miejscu bedzie 5.5km ostro pod gore choc jak sie pozniej okazało było to tylko 3km. Dzien meczący bo trzeba sie było przestawić na tempo ktore było raz za szybkie raz za wolne. Ale jakoś i ja, "bida" (jak to mnie ktoś tego dnia nazwal), dojechałam na miejsce.

Ścianka

Środa, 9 września 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100, z kimś
Z yeti91 do Sącza na ścianke:) Średnia pół moja pół Kini.
Przerzutki i nie tylko rozwalone ale i tak Kinia powiedziała, ze damy rade, wiec dalysmy. Na Ropskiej przesiadka na rower Kini bo byla taka dobra:) Przerzutki reczne, takie coś tylko u mnie:D Tuz przed Sączem znowu zamiana pojazdów. Pod halą byłyśmy nawet troszke przed czasem. Na ściance fajnie:) Kinia kombinowała, jak tylko mogła łacznie z siadaniem na chwytach:D mi tez sie udalo na taką prostą wejść. Powrót juz na mojej bestii. Droge oświetlał nam krwisty ksieżyc, ale jak sie jedzie we 2 to to nie straszne.
Jak to dobrze, że dzisiaj był dzień dobroci dla zwierząt;P
Było świetnie:D dzieki;*

Zagubieni

Wtorek, 8 września 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100, z kimś
Wyjazd mial wygladac zdecydowanie inaczej ale i tak bylo fajnie:D Moja cudowna trasa treningowa wymyslona wczoraj nie wypalila. Ale chcialam gorki to mialam. Lekko po 9 ruszamy z Piotrkiem Zet(;P) i udajemy sie w kierunku Święcan. Potem decyzja ze nasza trasa jest za dluga, bo czas jest ograniczony, wiec zdecydowalismy sie wyskoczyc na Liwocz i spowrotem. W Czermnej pojechalismy za daleko, ale szybko sie zorientowalismy i skrecilismy w dobra droge. Zaliczyliśmy dosyć ciężki podjazd a potem patrzymy, droga na Liwocz oznaczona drewnianym drogowskazem. Reakcja w miare oczywista, choc mi sie to cos nie widzialo, pojechalismy tak jak znak wskazywal. Przepiekny zjazd:)Stwierdzilam, ze juz troche za dlugo jedziemy w kierunku Jasla wiec skrecilismy w lewo. I zaczelo sie:)
Dalsza trasa: przez łąke wzdluz potoka (w kierunku Czermnej),potem pani pokierowala nas bita sciezka az do zwirowej, dalej trawiasta sciezka(tu zawiodla nas metoda Liwocz to gora, jedzmy do gory), po kolejnych wskazowkach zjechalismy ziemista drozka az do lasu, nastepnie wg wlasnej intuicji znow do gory, dalej przez zaorane pole, przez trawe, i gdy zwatpilismy, w tej gluszy zobaczylismy dom i tubylcow. Dalej za ich rada: dojedzcie jakos do lasu, 150m wglab bedzie pole z wycietymi drzewami i beda 2 drogi w prawo i 1 w lewo to jedzcie ta bardziej w prawo( tu intuicja kazala nam jechac jednak ta druga droga w prawo). Zjazd i totalne zwatpienie, ze dotrzemy dzis na Liwocz. Jednak dojechalismy do dosc obiecujacej sciezki lekko pod gore (nastepnie, jak sie okazalo, stromo w dol)więc postanowilismy ją sprawdzic i to byl dobry wybór bo ta sciezka dojechalismy do szlaku zielonego. Dalej juz wiadomo, prowadzenie rowerow pod gore.
Na szczycie weszlismy do kaplicy na chwile, potem na wieże, gdzie bylo dwoje ludzi w srednim wieku (prawdziwi turysci, z mapa nie tylko w rece ale tez w glowie). Stali i rozpoznawali wszystkie widoczne górki;) Teraz czekal nas dlugi zjazd żółtym szlakiem i asfaltowka do Czermnej. Dalej wracaliśmy tak jak przyjechaliśmy, bo to błądzenie bylo jednak czasochłonne i meczace. Ostatecznie chyba by wyszlo duzo krocej (jesli chodzi o czas) jakbysmy pojechali ta wczoraj zaplanowana trasa ale nie bylo by takich atrakcji:D Uwielbiam sie w ten sposob gubic:D

czas i km razem z tymi prowadzonymi:)

Łysowa;P A robić nic to znaczy nic nie robić:)

Środa, 2 września 2009 · Komentarze(3)
Kategoria 50-100, sama
hah sprawy niby skonczone ale dalej sie za mna ciagna:/ ale tym razem to nawet dobrze, bo sobie wrociłam w okolice Wysowej i troche powspominałam. Załatwiłam co miałam załatwić a potem na polanke jedzonko i nicnierobienie. Wyłożyłam sie na ławce i odleciałam:D Potem szybciutko do żródełka i pijalni i powrót z 3 kilowym obciążeniem. Od klimkówki przyspieszenie, bo znowu załatwienia mnie goniły.

I takie refleksje: Szum rzeczki i ogolna cisza- w Wysowej po sezonie można naprawde wypoczać nawet jeżeli jest sie tam godzinke.
Klima ma swój urok (czasem, ale tylko wizualny) ;) woda dziś była jak lustro tak że aż miałam ochote skrecić i do niej wskoczyć;)
No i w końcu trzeba sie bedzie wybrać na Kope... Tylko z kim:/

Rodzina, ach rodzina;)

Sobota, 15 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100, z kimś
Zbudzono mnie z samego rana ( 9.30;) i dowiedzialam sie, że tata chce jechac na rower. Z jednej strony masakryczne niewyspanie po nocnych obserwacjach z Aniaszem i Patrykiem oraz "syndromie Wacława Szpitalnego" <lol2> a z drugiej strony ostatnio zdarzało sie narzekac na brak towarzystwa do jazdy. Postanowilam wykorzystac okazje i zdecydowalam sie jechac:) Pogoda piękna, tempo dobre, bez jakichś szaleństw pod górki czy wogole. Dotarliśmy tym sposobem za Bednarke, mielismy odpoczac chwilke nad rzeczka ale zaroslo nasze miejsce wiec ruszyliśmy po chwili dalej. Pod tablicą "Nowy Żmigród" zrobiliśmy sobie zdjęcie i zaczeliśmy wracać, bo tata miał już mało czasu. W Bednarce tym razem pod domkiem myśliwskim postój, że by nie wieźć z powrotem do domu naszego prowiantu. Podsumowując: dawno tak miłej wycieczki nie mialam:) i tempo takie, ze mozna było i jechać bez zmęczenia i krajobrazy sie pooglądało:)

...

Piątek, 14 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100, sama, z kimś
Opis napisze potem o ile wena sie znajdzie , a parafrazując słowa Patryka "Wena będzie, chyba że jej nie bedzie"

Plany były zupełnie inne , ale ku miemu zaszkoczeniu Aniasz zdecydowała sie jechac ze mna. Pojechałyśmy sobie przez Bystrą, pod górę do Bieśnika. Tam załatwić pewną sprawę, co zajeło nam dużo dłużej niż planowałam;) Dalej do Szalowej, Łużnej, skąd Ania musiała już wracać, a ja pojechalam sobie przez Wiatrówki do Staszkówki ( nawet ta gora nie była taka straszna jak myślałam, w każdym razie w porównaniu z Bieśnikiem jest to niewielkie wzniesienie o niskim stopniu nachylenia) potem do Turzy. Oczywiście jazda w pełnym słońcu, ale za to jakie widoki:) Stamtąd miałam jechać już przez Kwiatonowice prosto do Gorlic ale nastapiła kolejna zmiana planów dlatego zjechałam do Sitnicy, potem do Rożnowic. Tu przykra niespodzinka:/ roboty drogowe co kawałek. wrrr:/ jakoś przejechałam choć niektórzy kierowcy wogole jakby nie zauważyli,ze jade, wyprzedzali autobus i cudem mijaliśmy sie na żyletki:/ dalej obowiązkowo lody w Bieczu i do Gorlic.

Na seteczkę

Sobota, 4 lipca 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100, z kimś
Przez przypadek dowiedziałam sie, że Patryk wybiera sie na setke i natychmiast stwierdziłam ze ja tez jade. Główny zarys trasy- Patryk, ulepszenia;P-ja. G-ce - Magura- Regetów- żółty rowerowy- Hańczowa- Wysowa- niebieski pieszy- Ropki- dalej pieszy -czerwony rowerowy - Stawisza - Florynka- Grybów- Gródek- szymbark- G-ce- żeby dobić do setki trasa nad rzeką. Ogólnie bardzo przyjemna trasa gdyby nie straszny gorąc i prażce słońce.