Zagubieni
Wtorek, 8 września 2009
· Komentarze(0)
Wyjazd mial wygladac zdecydowanie inaczej ale i tak bylo fajnie:D Moja cudowna trasa treningowa wymyslona wczoraj nie wypalila. Ale chcialam gorki to mialam. Lekko po 9 ruszamy z Piotrkiem Zet(;P) i udajemy sie w kierunku Święcan. Potem decyzja ze nasza trasa jest za dluga, bo czas jest ograniczony, wiec zdecydowalismy sie wyskoczyc na Liwocz i spowrotem. W Czermnej pojechalismy za daleko, ale szybko sie zorientowalismy i skrecilismy w dobra droge. Zaliczyliśmy dosyć ciężki podjazd a potem patrzymy, droga na Liwocz oznaczona drewnianym drogowskazem. Reakcja w miare oczywista, choc mi sie to cos nie widzialo, pojechalismy tak jak znak wskazywal. Przepiekny zjazd:)Stwierdzilam, ze juz troche za dlugo jedziemy w kierunku Jasla wiec skrecilismy w lewo. I zaczelo sie:)
Dalsza trasa: przez łąke wzdluz potoka (w kierunku Czermnej),potem pani pokierowala nas bita sciezka az do zwirowej, dalej trawiasta sciezka(tu zawiodla nas metoda Liwocz to gora, jedzmy do gory), po kolejnych wskazowkach zjechalismy ziemista drozka az do lasu, nastepnie wg wlasnej intuicji znow do gory, dalej przez zaorane pole, przez trawe, i gdy zwatpilismy, w tej gluszy zobaczylismy dom i tubylcow. Dalej za ich rada: dojedzcie jakos do lasu, 150m wglab bedzie pole z wycietymi drzewami i beda 2 drogi w prawo i 1 w lewo to jedzcie ta bardziej w prawo( tu intuicja kazala nam jechac jednak ta druga droga w prawo). Zjazd i totalne zwatpienie, ze dotrzemy dzis na Liwocz. Jednak dojechalismy do dosc obiecujacej sciezki lekko pod gore (nastepnie, jak sie okazalo, stromo w dol)więc postanowilismy ją sprawdzic i to byl dobry wybór bo ta sciezka dojechalismy do szlaku zielonego. Dalej juz wiadomo, prowadzenie rowerow pod gore.
Na szczycie weszlismy do kaplicy na chwile, potem na wieże, gdzie bylo dwoje ludzi w srednim wieku (prawdziwi turysci, z mapa nie tylko w rece ale tez w glowie). Stali i rozpoznawali wszystkie widoczne górki;) Teraz czekal nas dlugi zjazd żółtym szlakiem i asfaltowka do Czermnej. Dalej wracaliśmy tak jak przyjechaliśmy, bo to błądzenie bylo jednak czasochłonne i meczace. Ostatecznie chyba by wyszlo duzo krocej (jesli chodzi o czas) jakbysmy pojechali ta wczoraj zaplanowana trasa ale nie bylo by takich atrakcji:D Uwielbiam sie w ten sposob gubic:D
czas i km razem z tymi prowadzonymi:)
Dalsza trasa: przez łąke wzdluz potoka (w kierunku Czermnej),potem pani pokierowala nas bita sciezka az do zwirowej, dalej trawiasta sciezka(tu zawiodla nas metoda Liwocz to gora, jedzmy do gory), po kolejnych wskazowkach zjechalismy ziemista drozka az do lasu, nastepnie wg wlasnej intuicji znow do gory, dalej przez zaorane pole, przez trawe, i gdy zwatpilismy, w tej gluszy zobaczylismy dom i tubylcow. Dalej za ich rada: dojedzcie jakos do lasu, 150m wglab bedzie pole z wycietymi drzewami i beda 2 drogi w prawo i 1 w lewo to jedzcie ta bardziej w prawo( tu intuicja kazala nam jechac jednak ta druga droga w prawo). Zjazd i totalne zwatpienie, ze dotrzemy dzis na Liwocz. Jednak dojechalismy do dosc obiecujacej sciezki lekko pod gore (nastepnie, jak sie okazalo, stromo w dol)więc postanowilismy ją sprawdzic i to byl dobry wybór bo ta sciezka dojechalismy do szlaku zielonego. Dalej juz wiadomo, prowadzenie rowerow pod gore.
Na szczycie weszlismy do kaplicy na chwile, potem na wieże, gdzie bylo dwoje ludzi w srednim wieku (prawdziwi turysci, z mapa nie tylko w rece ale tez w glowie). Stali i rozpoznawali wszystkie widoczne górki;) Teraz czekal nas dlugi zjazd żółtym szlakiem i asfaltowka do Czermnej. Dalej wracaliśmy tak jak przyjechaliśmy, bo to błądzenie bylo jednak czasochłonne i meczace. Ostatecznie chyba by wyszlo duzo krocej (jesli chodzi o czas) jakbysmy pojechali ta wczoraj zaplanowana trasa ale nie bylo by takich atrakcji:D Uwielbiam sie w ten sposob gubic:D
czas i km razem z tymi prowadzonymi:)