nie mogłam sie zdecydować ale ostatecznie Domi mnie namowiła i pojechałam z nia i z Maciejem na Wapienne na basen. W sumie to spokojnie było, zachowuywaliśmy sie normalnie, no może tylko mieliśmy dość specyficzną ( firmową, rowertową;)) łyżeczkę do dżemu. potem powrót do gorlic, i jeszcze kawałek odprowadzić Domi. Potem samotnie do Gorlic. Warto było:)
Ze wzgledu na to że kilka "rowerowych" osób jest kochanych wszedł w moje posiadanie licznik i rekawiczki rowerowe. Maciej zamontował mi licznik a potem zrobiliśmy krótką rundke testową. Dzieki Ekipa:*
Popołudniu zadzwoniła Aniasz, a jej sie nie omawia:D I tym sposobem rower po raz pierwszy od dłuższego czasu zostal wyprowadzony na spacer:) ( ale bynajmniej nie w takim znaczeniu jak ostatnio rower Dudka;P). Koło Dukata patrzymy a tu z naprzeciwka nadjeżdża Tomek. Kilka minut moich protestów przeciwko jego propozycji, żebyśmy jechały z nim po Macieja i Bartka, którzy wracali z Sanoka, ale oczywiscie Tomek postawił na swoim i po chwili jedziemy w kierunku Krępnej. Ja oczywiście nie wyrabiam za resztą, bo kondycja nie taka i jeszcze mało powietrza w kołach. Dojechaliśmy do skrętu na Lipinki i niestety z powodu braku czasu ja z Aniaszem skręciłyśmy. Potem Wójtowa, Libusza, i strasznie pokręcona droga z Kobylanki do Sokoła. Potem już prosto do domu.
Najpierw kawałek z Patrykiem i powtórka do matury z ang;P bardzo fajna trasa terenem, Sękowa i wokół parku. Potem ni stąd ni zowąd pojawia się Maciej:) Postanowiłam zmienic brodzik intelektualny:) pojechałam z Maciejem do Dudka. Obudzilismy biedaka;P (było kolo 16). We trójkę do Ropy, nawet nie pędzili strasznie za co wielkie dzieki:) Szybkie załatwienie spraw, kilka minut ciszy na czesc koła Scotta, które pewnie zostanie niebawem wymienione. Dalej "prosto do domu" przez Łosie. Tam niestety nastąpił kolejny atak grypy dętkowej. W koncu mogłam jechac soim tempem, a chłopcy prowadzili. Macieja wkrótce zabrała pomoc drogowa;) A my we dwójkę wrocilismy juz bez przygód do Gorlic. I tylko mój czołg wyszedł z tego wyjazdu cały.
Ostatnio dużo ruszałam głową;) także dla równowagi dzisiaj ruszanie nogami -bike;P Nie byłam jeszcze na obwodnicy Biecza wiec postanowiłam, ze sie tam wybiore. Pomyslalam ze jezeli dojade do konca obwodnicy za godzine to jade dalej. I tym sposobem wylądowałam w "miejscowosci na S w drodze do Jasła", gdzie zlapal mnie deszcz. Ale od czego sie ma znajomych:) godzinka przyjemnego postoju i powrót ze sporym balastem zeby nie jechało sie tak łatwo. Obwodnica Biecza całkiem calkiem, ślicze chabry i maki dookoła no i nie trzeba pod tą nieciekawą górkę w Bieczu podjeżdżać. Zadowolona z tempa i calego wyjazdu:)