a jednak??? Czyli biesy, dzień pierwszy:)
Czwartek, 8 lipca 2010
· Komentarze(2)
Wreszcie wyjechaliśmy! Szok! Wyjazd był przekładany już od kilku dni z bardzo różnych powodów, także to że w koncu się udało było nie do uwierzenia. No ale skoro już jechaliśmy, oddalaliśmy się systematycznie o kolejne kilometry od domu, to chyba to musiala być prawda. Towarzystwo wyborne: Ja i Szosowa Krowa, Domi i... no dobra niech będzie, że to Cubuś;), MAciej i Moncia, Patryk i Prercia oraz Bartek i Giant. I tak z wolna się tocząc po drogach dotarliśmy do Żmigrodu, gdzie Patryk odkrył swoją nową pasję-grę na pokrywie od kosza:D Droga do Dukli była dość nieciekawa- remonty drogi. Jazda z sakwami pod górkę kiedy za tobą goni ciężarówka i nie ma jak cię wyminąć to niezbyt ciekawa sprawa (ale Maciej dzielnie towarzyszył mi w tych ciężkich chwilach;p). Od Dukli sypiemy na Sanok. Robimy przerewę w Miejscu Piastowym gdzie chłopcy pokazują nam w jak powinno się czytać mapy;D No cóż ciekawy sposób, gorzej jesli nie ma wiatru:D W końcu mijamy Sanok i... tu zaczyna się robić pod górkę;p Najpierw Patryk od nas ucieka ale Domi szybko go dogania i sprowadza na dobrą drogę:) A potem hopki hopki i jeszcze raz hopki... Już jestesmy prawie na miejscu i już zjeżdzamy do jeziora (jak sie okazuje , w złym miejscu, bo nie ma tu żadnego pola namiotowego). Robimy szybko zdjęcie pamiątkowe na pomoście i spowrotem do góry i znowu w dół. Maceiej szybko bada sytuację i kończymy na Patelni:P Drobne 'problemy prysznicowe' i już jesteśmy w namiocie. i już można odpoczywać i śpiewać przez pół nocy w rytm(no chyba jednak nie do końca;P) gitary zza płota;P