Ela wieczorem nagle wpadła na pomysł, żeby gdzieś jechać. Choć chęci raczej nie miałam ale wykrzesałam je ostatkiem sił i tym sposobem wykręciłyśmy kilka km jadąc sobie ulicą Graniczną a potem przez las do Stróżówki. Wyjechałyśmy na Kogutka, skreciłysmy na Glinik a potem nowa droga do Gorlic. Po drodze ucieczka przed dwoma superszybkimi kundlami (na szczescie było z górki). Miło było i ładne widoczki, tylko jeszcze czuje poniedziałkowe i środowe km i to wcale nie w mięsniach:/ auu:/
Najpierw sama, potem przed strzyżowem spotkałam sie z Aniaszem, która po mnie wyjechała i dalej razem z dłuugimi postojami do Gorlic. Na początku słońce za chmurką i bardzo przyjemnie ale w momencie kiedy zaczął sie najgorszy podjazd na trasie- podjazd pod Warzyce, słonce wyszło zza chmur i zaczelo przypiekać niemiłosiernie. A na szczycie czekał na nas kapsel z tymbarku "kto pierwszy ten zdyszany";) już lepszy napis chyba sie nie mogł trafić:)
Pomysł powstał dzień wczesniej wieczorem. Nie mogłam przegapić okazji, bo dawno planowałam wyjazd do Łańcuta a teraz nadarzyła sie okazja ze przez wiekszosc drogi bede miala towarzystwo. Tak więc wyruszyłam w południe z Aniaszem,Domi, Maciejem i Patrykiem do Jasła, gdzie pożegnaliśmy Patryka, bo musiał wracać. Potem z resztą do Frysztaka ( oczywiście postój i zdjęcia na górze w Warzycach). Dalej już tylko z Domi i Maciejem. A od Rzeszowa już samiutka, poprzez piękne fragmentami odludne tereny przy promieniach zachodzącego słonca. Naprawde pięknie było:) Mały kryzys podczas podjazdu pod Łańcut a potem piękny zjazd i długa prosta aż do osiedla gdzie miałam nocleg u Cioci:)
dzis wyjątkowo pojechałam na rower wiecej niz jeden raz;) Najpierw z kuzynką( jak na pierwszy wyjazd w tym roku to genialnie)i Maciejem Biecz troche okreznymi drogami, tam Maciej nas chamsko zostawił (nie wybaczymy ci tego:P) więc miałyśmy baaardzo długi i przyjemny postój z lekkim świrowaniem i znajomymi z Biecza. Wieczorem z Natalią i siostrą w odwiedziny do Ani, do Zagórzan. Spacerek, gadanie i powrót. Dzień zdecydowanie udany choć może kilometrów za dużo nie ma.
Z Patrykiem. Bez żadnego planu. Wyszło jak wyszło: Gorlice-Wapienne-Lipinki- Libusza-Kobylanka-Zagórzany-Gorlice. Temeratura spadła, zaczynam odżywać:) A jutro jak bedzie pogoda to pewnie jakiś rajdzik pieszy;)
Bezczynność jest bardzo męcząca. Dzisiaj dzięki porannemu deszczowi w koncu była znośna temperatura więc wieczorem pojechałam odpocząć. Krótka trasa ze wzgledu na godzine wyjazdu.
Przez przypadek dowiedziałam sie, że Patryk wybiera sie na setke i natychmiast stwierdziłam ze ja tez jade. Główny zarys trasy- Patryk, ulepszenia;P-ja. G-ce - Magura- Regetów- żółty rowerowy- Hańczowa- Wysowa- niebieski pieszy- Ropki- dalej pieszy -czerwony rowerowy - Stawisza - Florynka- Grybów- Gródek- szymbark- G-ce- żeby dobić do setki trasa nad rzeką. Ogólnie bardzo przyjemna trasa gdyby nie straszny gorąc i prażce słońce.
nie mogłam sie zdecydować ale ostatecznie Domi mnie namowiła i pojechałam z nia i z Maciejem na Wapienne na basen. W sumie to spokojnie było, zachowuywaliśmy sie normalnie, no może tylko mieliśmy dość specyficzną ( firmową, rowertową;)) łyżeczkę do dżemu. potem powrót do gorlic, i jeszcze kawałek odprowadzić Domi. Potem samotnie do Gorlic. Warto było:)
Ze wzgledu na to że kilka "rowerowych" osób jest kochanych wszedł w moje posiadanie licznik i rekawiczki rowerowe. Maciej zamontował mi licznik a potem zrobiliśmy krótką rundke testową. Dzieki Ekipa:*
Popołudniu zadzwoniła Aniasz, a jej sie nie omawia:D I tym sposobem rower po raz pierwszy od dłuższego czasu zostal wyprowadzony na spacer:) ( ale bynajmniej nie w takim znaczeniu jak ostatnio rower Dudka;P). Koło Dukata patrzymy a tu z naprzeciwka nadjeżdża Tomek. Kilka minut moich protestów przeciwko jego propozycji, żebyśmy jechały z nim po Macieja i Bartka, którzy wracali z Sanoka, ale oczywiscie Tomek postawił na swoim i po chwili jedziemy w kierunku Krępnej. Ja oczywiście nie wyrabiam za resztą, bo kondycja nie taka i jeszcze mało powietrza w kołach. Dojechaliśmy do skrętu na Lipinki i niestety z powodu braku czasu ja z Aniaszem skręciłyśmy. Potem Wójtowa, Libusza, i strasznie pokręcona droga z Kobylanki do Sokoła. Potem już prosto do domu.